1. |
INTRO
00:56
|
|
||
2. |
CHAOS
02:56
|
|
||
CHAOS
Czasy są wesołe, tylko trochę, tylko trochę niebezpieczne
Noże i łańcuchy nauczyły latać się
Rozpada się wszystko, co panować miało wiecznie
Nie wie nikt, czy nowe będzie dobre, czy też złe
Upadają rządy, ideały, dyktatury i systemy
Na kamieniach rodzą się wielcy geniusze i idioci
I nie ma to-tamto, coś się w końcu musi zmienić
Chaos trzyma w ręku etat dla przyszłości
To zapowiedź końca czy początku? - Chaos!
Czy ocali, czy zabije nas?
Zwycięstwo głupoty czy rozsądku? - Chaos!
Eden czy apokalipsy czas?
Krzyk i śmiech, krew i gniew, anarchia - Chaos!
Miłość i nienawiść, pokój, walka - Chaos!
Radość, płacz, nietolerancja, wojna - Chaos!
Eden, czy apokalipsy czas?
Publikatory nie mówią tego jednoznacznie
Ale sądzę, że będzie jeszcze weselej...
Może zapanuje radość, może nas rozdepczą czołgi
Nic już nie powstrzyma kanonady zdarzeń
Czy jutro będziemy martwi, czy będziemy wolni?
Chaos zna odpowiedź, czas ją nam pokaże
To zapowiedź końca czy początku? - Chaos!
Czy ocali, czy zabije nas?
Zwycięstwo głupoty czy rozsądku? - Chaos!
Eden czy apokalipsy czas?
Krzyk i śmiech, krew i gniew, anarchia - Chaos!
Miłość i nienawiść, pokój, walka - Chaos!
Radość, płacz, nietolerancja, wojna - Chaos!
Eden, czy apokalipsy czas?
|
||||
3. |
TO BYŁ ZAMACH
03:30
|
|
||
TO BYŁ ZAMACH!
To był zamach!
Pięścią w mur!
Kiedy pętla na gardle
I kołysze się stół
My krzyczymy o hańbie
Tak nam dopomóż Bóg!
Jak tworzyć szyk debili
Jednym ruchem narodowym?
Przodkowie nauczyli
Nas podobnych sztuk
Jak przegrywać byli mili
Zrobić wykład poglądowy
Więc kreślimy wokół szyi
Narodowy ruch
Kiedy pętla na gardle
I zaciska się sznur
My krzyczymy o hańbie
Tak nam dopomóż Bóg!
To był zamach!
Głową w stół!
Jak zaprzepaszczać szanse
W tyle zostawać za światem
Odpalać w mózgu race
Gdy rozkaże wódz
Kult więzi umysł więzi
Jak sznur puszek za zderzakiem
Dla hałasu zawiązany
Narodowy ruch
Gdyby odwiązać sznur
Ten narodowy
Wykonać nowy ruch
Całoświatowy
Bez paranoi, lęków, bzdur…
Niestety wiem
Że pomysł ten
Nie przejdzie tu…
To był zamach!
Pięścią w mur!
To był zamach!
Głową w stół!
Rada małpa, gdy się śmieli
Kiedy mogła udać człeka
Raz na meczu coś słyszeli
I chcą ruszać w bój
O, czystości! O, narodzie!
W ogniu walki się podnieca
W ideowo słusznym wzwodzie
Narodowy ruch
Gdyby odwiązać sznur
Ten narodowy
Wykonać nowy ruch
Całoświatowy
Bez paranoi, lęków, bzdur…
Niestety wiem
Że pomysł ten
Nie przejdzie tu…
|
||||
4. |
LĘK
02:36
|
|
||
LĘK
Bój się, bój się, bój się!
Lek dobrze wpływa na zdrowie
Lęk, czy ktoś nie powie czegoś
Czy nie stanie się coś
Każdy zna to stare, dobre
Ludowe przysłowie:
Ktoś musi bać się, aby
Rządzić mógł ktoś
Lęk
Kształtuje świadomość!
Bój się, bój się, bój się, bój się!
Dziś ostrożni żyją dłużej
To nie żadni tchórze
To ci, co cenią życie swe
Świat opiera się na lęku
Takiej twierdzy nikt nie zburzy
Każdy zmian się boi, a więc
Nigdy nic nie zmieni się
Lęk
Kształtuje świadomość!
Ktoś musi bać się, aby
Rządzić mógł ktoś!
|
||||
5. |
POUKŁADANI
04:57
|
|
||
POUKŁADANI
Przyjemny poobiedni spacer
Pogodnie uśmiechnięty ryj
Świnki na grillu, bo się zaczął
Festyn rodzinny, na nim my
Na nim my
Musztarda z tekturowych tacek
Na balonikach logo firm
I dookoła nie uświadczysz
Ludzi złych
Kamuflujemy się starannie
Bo właśnie tak powinno być
Żadnemu lustru, kabinie ani wannie
Nie pokazujmy nic
Kamuflujemy się starannie
Tak bardzo, że wierzymy sami
W ten pragmatyczny mit
Poukładanych
Pospacerowy miły wieczór
Mimo wypitych kilku piw
Serial, kolacja i milczenie
Co nie jest przecież niczym złym
Niczym złym
Potem sypialnia naszych marzeń
Kredyt spłacimy już za rok
Nie mówiąc nic gasimy światło
Kryjąc mrok
Kamuflujemy się starannie
Bo właśnie tak powinno być
Żadnemu lustru, kabinie ani wannie
Nie pokazujmy nic
Kamuflujemy się starannie
Tak bardzo, że wierzymy sami
W ten pragmatyczny mit
Poukładanych
Bo gdyby wszystko kiedyś nagle się wydało
Gdyby wyciekła każda myśl
Historię przeglądarek światu ukazało
I skryć nie dałoby się nic...
Szaleństwo, zło, zboczenie i degeneracja
Rozleją wam się na kafelki i dywany!
Kino domowe, miłość, spokój, meblościanka
Zapaskudzone, zarzygane!!
Więc widzisz sam!
Chroń wizerunek!
Nadal kłam!
Poukładani, tak jak my…
Poukładani, tak jak my…
Poukładani, tak jak ty!
Czasami kiedy któryś z nas
Odprowadzany jest w kajdankach
Mówimy: „Boże, co za typ!
Kto by pomyślał?
Kto by pomyślał?!!”
Zmieniamy w komputerach hasła…
Zmieniamy w komputerach hasła…
Bo gdyby wszystko kiedyś nagle się wydało
Gdyby wyciekła każda myśl
Historię przeglądarek światu ukazało
I skryć nie dałoby się nic...
Szaleństwo, zło, zboczenie i degeneracja
Rozleją wam się na kafelki i dywany!
Kino domowe, miłość, spokój, meblościanka
Zapaskudzone, zarzygane!!
Więc widzisz sam!
Chroń wizerunek!
Nadal kłam!
|
||||
6. |
ZAGINIONY ŚWIAT
03:22
|
|
||
ZAGINIONY ŚWIAT
Nocą do drzwi łomocą mi
Znajome widły i pochodnie
Wstałem i otworzyłem im
Przyszły po prośbie
Rozsiadły się wygodnie
Prosiły, by napisać tekst
O ich wewnętrznym niepokoju
O tym, że im w tych czasach źle
Że dawniej przecież
Nie było tak nikomu...
Całowali stópki
Drewnianego Syna
Nie było Woltera
Nie było Darwina
Przytulne ciemności
Otulały Ziemię...
Na cholerę
Komu było Oświecenie?!
Zgodziłem się, bo jestem tchórz
A widłom uśmiech się wyostrzył
Szepnęły: Weź to głośno głoś!
Pochodniom: Chodźmy!
Więc zapaliły się i poszły
Za jasno!
Za prosto!
Zbyt wiele wolno!
Nie wiemy
Dlaczego
Nie wiemy jak
Od wieków
Na przekór
Wciąż nam to robią!
Oddajcie
Przywróćcie
Nasz zaginiony świat!
Konserwatywny, bogobojny
W sam raz dla wideł i pochodni...
Sądziłem, że nie znaczył nic
Taki malutki konformizmek
Widły, pochodnie poszły precz
Spać już nie mogłem
Włączyłem telewizję...
I szczęka mi opadła, bo
Tych wizyt być musiało wiele
Medialny przekaz z wielu stron
Głosi donośnie
W tygodniu i w niedziele:
Za jasno!
Za prosto!
Zbyt wiele wolno!
Nie wiemy
Dlaczego
Nie wiemy jak
Od wieków
Na przekór
Wciąż nam to robią!
Oddajcie
Przywróćcie
Nasz zaginiony świat!
Konserwatywny, bogobojny
W sam raz dla wideł i pochodni...
|
||||
7. |
OPOWIEŚĆ WIGILIJNA
04:19
|
|
||
OPOWIEŚĆ WIGILIJNA
W komety świetle
Króle nadeszli
Bydło jak zwykle
Robiło wokół siebie syf
Wody odeszły
Miało nie boleć!
Oszukali ją
Jak zwykle na tym łez padole
Miał być subtelny cud
Dla wszystkich nas
Nie krew i śluz
Miało nie boleć!!
Zatarli ręce
Bo nigdy więcej
Wina nie będzie
Obciążała sumień im
Cholerni mędrcy!
Miało nie boleć!
Oszukali ją
Jak zwykle na tym łez padole
Miał być subtelny cud
Dla wszystkich nas
Nie krew i śluz
Miało nie boleć!!
W słodkiej godzinie zwiastowania
Padło tak wiele wzniosłych słów:
Błogosławiona, niepokalana
Żadna tam stajnia, żaden żłób
Święta naiwność niewskazana
Nawet gdy prosi cię sam Bóg
By udostępnić pewną część ciała
Trzeba nastawić się na ból...
Cholerny cudzie
W smrodzie i brudzie
Ten wstyd i ból dziewicy
Ma początkiem być
Zbawiania ludzi?!
Miało nie boleć!
Oszukali cię
Jak zwykle na tym łez padole
Gdzie zawsze popyt był
Na obietnice, że
Nie będzie boleć...
|
||||
8. |
PŁYNĘ
01:54
|
|
||
PŁYNĘ
Pewnie wyjdziesz przez te drzwi
Tak się kończy twoja gra
A ja zaufałem ci
Serce me w strzępach jest
Dusza krzyczy wciąż, a ja...
A ja płynę, a ja płynę wciąż
Moje życie
Ja żegluję wciąż
Płynę, płynę, płynę, płynę...
Dużo łez i dużo lat
Dużo niepotrzebnych dni
Skąd mam wiedzieć, czym jest świat
I czym jest życie me
Czym jesteśmy ja i ty
A ja płynę, a ja płynę wciąż
Moje życie
Ja żegluję wciąż
Płynę, płynę, płynę, płynę...
Zaufałem przecież ci
Tak się kończy twoja gra
Dużo sztucznie cichych dni
Życie czeka, żebym ja...
|
||||
9. |
NIE WSZYSCY MAJĄ DOM
03:20
|
|
||
10. |
INTELIGENTNY PUNK
03:06
|
|
||
INTELIGENTNY PUNK
Nie ma już zasad
W dodatku wszędzie rozlał się kwas
Tak to już będzie w nowych czasach
Czy zły, czy dobry, jest kierunek, w którym świat
Z kwaśnym uśmiechem się rozrasta?
Sędzią inteligencja nasza
A kontestacja
Jak zwykle w dupie wszystko to ma
Dopóki da się dobrze bawić
Gdzieś w tych niuansach
Zginął inteligentny punk
Podobno zabił go humanizm
Scena składanką uczci to
Ledwo go znałem
Choć dobrze współistniało mi się z nim
Nie przypuszczałem
Że aż tak bardzo przykro będzie mi
W tych nowych czasach
Największy dureń dyplom swój ma
Wiem, że też dobrze z tym się czujesz
A kontestacja
Się przejawia w barwach dziar
Które z uśmiechem prezentujesz
Gdy zmarł inteligentny punk…
Ledwo go znałem
Choć dobrze współistniało mi się z nim
Nie przypuszczałem
Że aż tak bardzo przykro będzie mi
|
||||
11. |
|
|||
DEMONY
Zimno tu w serce
I powiem więcej
Zaczyna tu być zimno w mózg
Jest coraz później
Zaczyna ziewać
Otula się od słów do głów
Pójdzie spać i obudzą się one...
Zostawcie mnie
Dziś myśleć już nie mogę
I tak już dziś
Nikt nie chce słuchać mnie
Zapada mrok
W kominku gaśnie ogień
Nie myślę już
Czy coś stać może się...
A za drzwiami, za oknami, niby przypadkowe tłumy
Przytupują, dopytują: czy już śpi?
Jasne, w końcu zaśnie...
Gdy pójdzie spać, zbudzi się dobrze znana bajka
W pochodni blasku słowa, książki, ludzie, domy
W podobnej bajce innej nocy spłonął Reichstag...
Pochowane gdzieś po szafach, przychodzą w fazie rem
Wiszą na wieszakach, ja doskonale wiem
Że ich widmo przechodzi wieczorami Ci po ścianie
Kawa w porcelanie, pokój, światło na ekranie
A kineskop zachłannie pożera Ci świadomość
Samodzielność na śniadanie, jednostkom i milionom głów
I dzisiaj znów nie pozwolą zmrużyć powiek
Leci wodospad słów co świetnie rozbudza fobie
Gdzieś w grobie intelektu, dekadencji niezależnych
Gdzie na górze defektów każdy chce poczuć się lepszy
Umysł się pieprzy, a wypełzają one
Podnoszą śmiele łeb, wyraźnie rozbawione
Ośmielone aprobatą marginesu marginesu
Społecznym stygmatom nadali miano procesu
To musi tak być, to wszystko wymaga ofiar
Sfermentowana, zardzewiała filozofia
Atakują Cię już co dnia, umysł dawno zasnął
Próby wybudzenia to niepowodzeń pasmo
Wystarczy jedno hasło, a kodowanie rusza
Czołowa lobotomia racjonalność zagłusza!
A za drzwiami, za oknami, niby przypadkowe tłumy
Przytupują, dopytują: czy już śpi?
Jasne, w końcu zaśnie...
Ignorancje harce zaczną w mig!
Gdy pójdzie spać, zbudzi się dobrze znana bajka
W pochodni blasku słowa, książki, ludzie, domy
W podobnej bajce innej nocy spłonął Reichstag...
Gdy rozum śpi, budzą się nawet w Twojej głowie...
|
||||
12. |
DERATYZERATA
02:12
|
|
||
DERATYZERATA
Plany wspaniałe się wysnuwały
Dalekosiężne, wolne od wad
Pełne poezji i ideałów
Wypływać miały na szeroki świat
I popłynęłyby daleko
Może do tropikalnych mórz
Gdyby nie oczyszczalnie ścieków
I szczury przy wylotach rur
Powiedz, szczurze
Co spłynęło dzisiaj?
Jak smakował
Ten miłosny wiersz?
Gnijący w brudnej rurze
Religijny przekaz?
Ten kolejny
Ideowy, punk rockowy tekst?
I popłynęłyby daleko!
I popłynęłyby daleko!
Gdyby nie oczyszczalnie ścieków
Bo plany szybko się wystudziły
Na wietrze pilnych codziennych spraw
W chłodzie kariery, pracy, rodziny
Wczasów na piaskach tropikalnych plaż
A my płoniemy niedaleko
W ogniskach zapomnianych słów
Na gruzach oczyszczalni ścieków
My i zaprzyjaźniony szczur
Powiedz, szczurze
Jak spłoniemy dzisiaj
Dla jakich spraw przegranych
Niespełnionych snów
By z uśmiechem
W pełni sił zmartwychwstać
Jak z popiołów szczur
|
||||
13. |
NIGDY CIĘ NIE ZAPOMNĘ
03:23
|
|
||
NIGDY CIĘ NIE ZAPOMNĘ
Daj mi nadzieję
Bo resztę mam
Odkąd otwarło supermarket
Rozkładasz serce
Bo skąd ją brać
Dla Ciebie samej nie wystarcza
Widzę, jak wielka jest ta przepaść między nami
Muszę uciekać, wyjść nie może taki skok...
By zostawić świat za sobą
Nie wystarczy szybko biec
Raz Cię zobaczyłem
I już po mnie
Zakopuję się w codzienność
W spraw przyziemnych szczurzy bieg
Zakopany bez pamięci niby...
Lecz jest problem!
Nigdy Cię nie zapomnę
Nigdy Cię
Nigdy Cię nie zapomnę
Nie
Daj mi nadzieję
Daj mi nadzieję
Że kiedyś gdzieś przypadkiem w tłumie
Jedno spojrzenie
O tym, że wiesz
O tym, że ja wiem, że rozumiesz...
A potem już do końca świata lub zawału
W żenadzie barów bełkotliwie smutki snuć...
By zostawić świat za sobą
Nie wystarczy szybko biec
Raz Cię zobaczyłem
I już po mnie
Zakopuję się w codzienność
W spraw przyziemnych szczurzy bieg
Zakopany bez pamięci niby...
Lecz jest problem!
Nigdy Cię nie zapomnę
Nigdy Cię
Nigdy Cię nie zapomnę
Nie
|
||||
14. |
NA JEDEN MOMENT
03:19
|
|
||
NA JEDEN MOMENT
Donośnym krzykiem
Jest na nich hak
Wzniesiona pięść
Użyto siły
Szli zwartym szykiem
Przyczółek padł
Otwarto ogień
Ktoś krzyknął „naprzód!”
I ruszyli
Wrogie spojrzenie
Niesmaczny żart
Milczenie
Oczu odwracanie
Cięta riposta
Śmiech prosto w twarz
Pogarda w słowach
Przy obiedzie
Na jeden moment
Zatrzymać się
Dopóki słowo „człowiek”
Jeszcze ma sens
Na jeden moment
Na jedną myśl
Jeden spokojny oddech
Dać sobie szansę
Przestać
Szczerzyć kły...
Pieprzone świnie
Jesteś idiotką
Eksterminować ich
Mam cię już dość
Gińcie, debile
Wal się na ryj
Gott mit uns
Na jeden moment
Zatrzymać się
Dopóki słowo „człowiek”
Jeszcze ma sens
Na jeden moment
Na jedną myśl
Jeden spokojny oddech
Dać sobie szansę
Przestać
Szczerzyć kły...
|
||||
15. |
WIEMY JAK BARDZO TO BOLI
01:55
|
|
||
WIEMY JAK BARDZO TO BOLI
Pragmatycznie planowana przyszłość
Inwestycje i intratny ślub
(… do głowy nawet by nie przyszło… )
Ścieżki kariery zawodowej
Pakiet realizacji snów
(… żeby coś mogło na przeszkodzie…)
Lądują potem w podłym barze
Pijani, smutni i źli
Jakim cudem to się mogło zdarzyć?
Dlaczego akurat im?
My, bywalcy wieloletni
Podajemy im chusteczki
Wiemy jak bardzo to boli…
A grająca szafa nie przestaje
Skoczny wybijać rytm
Chociaż tylko jeden zna kawałek:
No future!
No future!
No future!
No future for me!
|
Streaming and Download help
If you like PROFANACJA, you may also like:
Bandcamp Daily your guide to the world of Bandcamp